Podsumowanie I tury V edycji akcji czytelniczej CYTAT TYGODNIA
trwającej od 7 października 2024 r. – 17 stycznia 2025 r.
W I śródroczu r.szk. 2024/2025 biblioteka szkolna kontynuowała akcję czytelniczą promującą książki i czytanie – CYTAT TYGODNIA. Akcja działała na takich samych zasadach, jak dotychczas. W każdy poniedziałek do wszystkich uczniów wysyłałam przez dziennik elektroniczny Librus cytat na dany tydzień. Uczestnicy akcji odpowiedzi (autora i tytuł książki, z której pochodzi cytat) wysyłali przez dziennik elektroniczny Librus lub zgłaszali przychodząc do biblioteki. Na odpowiedzi czekałam do końca każdego kolejnego tygodnia akcji. Jeśli prawidłowych odpowiedzi było więcej niż trzy – wówczas losowałam trzech zwycięzców tygodnia, którzy byli nagradzani ocenami bardzo dobrymi z języka polskiego! Losowanie zwycięzców tygodnia odbywało się całkowicie bezstronnie: każdy kto przysłał lub podał osobiście prawidłową odpowiedź otrzymywał numer, zgodnie z kolejnością zgłaszania; następnie do aplikacji losującej wpisywałam ilość osób, które w danym tygodniu zgłosiły dobre odpowiedzi i losowałam trzy numery spośród nich –pozostawało już tylko sprawdzenie, kto kryje się pod szczęśliwymi numerami. W piątki ogłaszałam zwycięzców tygodnia. Wystawiłam także wszystkim uczestnikom akcji cząstkowe oceny wzorowe z zachowania (ocena celująca – kategoria: aktywność czytelnicza, przedmiot godzina wychowawcza). W tym miejscu bardzo dziękuję Szanownym Polonistom: Paniom Dorocie Sikorze i Urszuli Zacharze oraz Panu Ryszardowi Morawskiemu za Ich włączenie się w akcję i zgodę na symboliczne nagradzanie uczniów biorących udział w tej formie promowania książek i czytania. Tym razem cytaty pochodziły z klasycznej literatury pięknej, aby przybliżyć i zachęcić do jej czytania. Nasi uczniowie poradzili sobie z bardziej ambitną literaturą bez problemu licznie uczestnicząc w akcji, trafnie typując autorów i tytuły cytowanych powieści.
Pierwsza część akcji trwała przez trzynaście tygodni: od 7. października 2024 r. do 17. stycznia 2025 r. Łącznie w I turze akcji udział wzięło 90 uczniów z klas I-IV, którzy 301 razy prawidłowo wytypowali tytuł cytowanej książki. Większość uczniów uczestniczyła wielokrotnie w tej formie promowania czytelnictwa.
Niżej prezentuję cytaty i zwycięzców kolejnych tygodni akcji:
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ PIERWSZY
– Dlatego – odpowiedział cudzoziemiec i zmrużonymi oczyma zapatrzył się w niebo, po którym w przeczuciu wieczornego chłodu bezgłośnie śmigały czarne ptaki – że Annuszka już kupiła olej słonecznikowy, i nie dość, że kupiła, ale już go nawet rozlała. Tak więc zebranie się nie odbędzie.
Pod lipami zapanowało zrozumiałe milczenie.
– Przepraszam – odezwał się Berlioz po chwili, spoglądając na cudzoziemca, który najwyraźniej gadał od rzeczy – co ma do tego olej słonecznikowy… i jakaś Annuszka?
– Olej słonecznikowy tyle ma do tego…– nagle odezwał się Bezdomny, który najwyraźniej postanowił wypowiedzieć nieproszonemu cudzoziemcowi wojnę. – Czy nie byliście kiedyś, obywatelu, na leczeniu w szpitalu dla umysłowo chorych?
– Iwan! – cichutko zawołał Berlioz.
Ale cudzoziemiec, ani trochę nie urażony, roześmiał się wesolutko.
– Byłem, byłem i to nieraz! – wykrzyknął ze śmiechem, ale wpatrzone w poetę oko nie śmiało się. – Gdzież to ja nie bywałem! Szkoda tylko, że nie zdążyłem zapytać profesora, co to takiego schizofrenia. Więc niech już go pan sam o to zapyta, Iwanie Nikołajewiczu.
Prawidłowa odpowiedź to: Michał Bułhakow: Mistrz i Małgorzata
Właściwą odpowiedź podało 37 uczniów. Zwycięzcy pierwszego tygodnia:
- Marcin Kowalicki z klasy IB,
- Kalina Krawczyk z klasy IVD,
- Wojciech Zych z klasy IA;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ DRUGI
Wróciłem do pokoju i czekałem na rodziców. Z początku nie zdawałem sobie sprawy z upływu czasu, bo byłem strasznie zdyszany, potem uświadomiłem sobie, że piętnaście razy zdążyliby już do mnie przyjść.
Nagle domyśliłem się, gdzie są. Wymknąłem się na korytarz. Kiedy nikt nie widział, zszedłem po schodach, a potem w półmroku dotarłem do gabinetu doktora Düsseldorfa.
Bingo! Byli tam. Zza drzwi dobiegały mnie głosy. Ponieważ zmęczyłem się schodzeniem, postanowiłem, zanim otworzę drzwi, odczekać kilka sekund, aż serce przestanie mi walić. I wtedy się wszystko wydało. Usłyszałem to, czego nie powinienem był usłyszeć. Moja matka szlochała, doktor Düsseldorf powtarzał: „Zrobiliśmy, co w naszej mocy, proszę mi wierzyć”, a ojciec odpowiadał zdławionym głosem: „Nie wątpię, doktorze, nie wątpię”.
Stałem z uchem przytkniętym do żelaznych drzwi. Nie wiem, co było zimniejsze, metal czy ja.
Potem doktor Düsseldorf zapytał:
– Chcecie państwo go ucałować?
– Nie będę miała odwagi – powiedziała moja matka.
– Nie powinien widzieć nas w takim stanie – dodał ojciec.
I wtedy zrozumiałem, że moi rodzice to tchórze. Gorzej: tchórze, którzy biorą mnie za tchórza!
Z gabinetu dobiegł odgłos przesuwanych krzeseł, więc domyśliłem się, że zaraz wyjdą i otworzą najbliższe drzwi.
W ten sposób znalazłem się w szafie na szczotki, gdzie spędziłem resztę przedpołudnia[…]
Prawidłowa odpowiedź to: Eric-Emmanuel Schmitt: Oskar i pani Róża.
Właściwą odpowiedź podało 27 uczniów. Zwycięzcy drugiego tygodnia:
- Sandra Wenc z klasy IIIA,
- Jan Kornaś z klasy IB,
- Nadia Nowaczewska z klasy IIIC;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ TRZECI
Patrzę prosto w puste oczodoły czaszki na rysunku wiszącym na moich drzwiach. Jej dolną część zasłania maska tlenowa, a hasło poniżej głosi: „Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie”.
To powinien być oficjalny slogan tego szpitala. I w ogóle każdego z pięćdziesięciu szpitali, w których spędziłem ostatnie osiem miesięcy życia.
Patrzę na drzwi na końcu korytarza zamykające się za dziewczyną, która widziałem dzisiaj rano, jak wprowadzała się do jednego z pokojów. Jeszcze tylko mignęły mi jej zakurzone białe trampki. Przyjechała sama i ciągnęła za sobą sportową torbę, w której zmieściłoby się ze troje dorosłych ludzi, ale wyglądała na całkiem niezłą laskę. Powiedzmy sobie szczerze: nie co dzień zdarza się spotkać w szpitalu przyzwoicie wyglądającą dziewczynę, i to zaledwie pięć pokojów od ciebie.
Zerkam na szkicownik, wzruszam ramionami, zwijam go w rulon i wsuwam do tylnej kieszeni spodni, a potem idę korytarzem za tamtą laską. I tak nie mam nic lepszego do roboty, a przecież nie będę tu sterczeć przez godzinę. Popycham drzwi i widzę ją wyraźnie na tle szarych płytek podłogi. Idzie na drugi koniec korytarza, pozdrawiając wszystkich i zagadując ich, jakby odstawiała jakąś jednoosobową paradę okazji Święta Dziękczynienia.
Prawidłowa odpowiedź to: Rachel Lippincott oraz Mikki Daughrty i Tobias Iaconis: Trzy kroki od siebie.
Właściwą odpowiedź podało 8 uczniów. Zwycięzcy trzeciego tygodnia:
- Krzysztof Jakimiszyn z klasy IIB,
- Radosław Świdziński z klasy IB,
- Oliwia Gustaw z klasy IIF;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ CZWARTY
Najdogodniej można poznać miasto, starając się dociec, jak się w nim pracuje, jak kocha i jak umiera. W naszym małym mieście, może za przyczyną klimatu, wszystko to robi się razem, z miną jednako szaleńczą i nieobecną. To znaczy, że ludzie tu się nudzą i starają się nabrać przyzwyczajeń. Nasi współobywatele dużo pracują, ale zawsze po to, by się wzbogacić. Interesują się przede wszystkim handlem i zajmują się głównie, jak to sami nazywają, robieniem interesów. Oczywiście mają również upodobania do prostych radości, lubią kobiety, kino i kąpiele morskie. Bardzo jednak rozsądnie zachowują sobie te przyjemności na sobotę wieczór i na niedzielę, usiłując w inne dni tygodnia zarobić dużo pieniędzy. Wieczorem, po wyjściu z biur, spotykają się o umówionej godzinie w kawiarniach, przechadzają po tym samym bulwarze albo siadają na swych balkonach. Pragnienia młodszych są gwałtowne i krótkie, a grzechy starszych nie wykraczają poza związki amatorów kręgli, bankiety stowarzyszeń i zebrania, gdzie gra się grubo w karty. Można zapewne powiedzieć, że nie są to osobliwości naszego miasta i że, razem wziąwszy, wszyscy nasi współcześni są tacy. Bez wątpienia, nic dziś bardziej naturalnego niż ludzie pracujący od rana do wieczora, którzy potem przy kartach, w kawiarni i na gadaniu tracą czas, jaki pozostał im do życia. Ale są miasta i kraje, gdzie ludzie od czasu do czasu podejrzewają istnienie czegoś innego. Na ogół nie zmienia to ich życia.
Prawidłowa odpowiedź to: Albert Camus: Dżuma.
Właściwą odpowiedź podało 29 uczniów. Zwycięzcy czwartego tygodnia:
- Julia Kaleta z klasy IIA,
- Kamil Bulanda z klasy IVD,
- Gabriela Rozmis z klasy IA;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ PIĄTY
Wszyscy muszą być podobni jeden do drugiego. Każdy człowiek wizerunkiem innego człowieka. Wtedy wszyscy są szczęśliwi, bo nie ma gór, by się przed nimi zginać ze strachu i porównywać się z nimi. Książka to naładowana broń w sąsiednim domu. Spal ją, rozładuj broń. Rozbij mózg człowieka. Skąd wiadomo, kto mógłby się stać celem oczytanego człowieka? […]
Każdy musi - mówił - zostawić coś po sobie, kiedy umrze. Tak powiadał mój dziadek. Dziecko, książkę, obraz, dom czy płot, czy choćby parę sporządzonych przez siebie butów. Czy uprawiony ogród. Coś, czego jego ręka dotknęła w jakiś sposób, tak że dusza ma dokąd iść po jego śmierci, a kiedy ludzie patrzą na to drzewo czy ten kwiat, który on zasadził, wtedy on tam jest. Mówił, że nie ma znaczenia, co człowiek robi, póki coś zmienia i zostawia na tym swój ślad. Różnica między człowiekiem, który tylko strzyże trawniki, a prawdziwym ogrodnikiem polega na dotyku, jak powiadał. Strzygącego trawę zupełnie jak by w ogóle nie było, ogrodnik pozostaje tam przez całe pokolenia.
Prawidłowa odpowiedź to: Ray Bradbury: 451 stopni Fahrenheita.
Właściwą odpowiedź podało 28 uczniów. Zwycięzcy piątego tygodnia:
- Nikola Olejnik z klasy IIF,
- Wojciech Zych z klasy IA,
- Zofia Janik z klasy IIA;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ SZÓSTY
K. otrzymał zlecenie, aby pokazać kilka zabytków sztuki pewnemu włoskiemu klientowi banku, który po raz pierwszy przebywał w tym mieście, a na którego przyjaźni bardzo bankowi zależało. Było to zlecenie, które w innych okolicznościach na pewno uznałby za zaszczytne, a które jednak obecnie, gdy tylko z wielkim trudem udawało mu się zachować jeszcze swoje znaczenie w banku, przyjął z niechęcią. Każda godzina, która go odrywała od biura, sprawiała mu kłopot. Wprawdzie nie mógł już teraz wyzyskiwać czasu swego urzędowania nawet w przybliżeniu tak jak dawniej, spędzał nieraz godziny całe pod jakimś ledwie wystarczającym pozorem prawdziwej pracy, ale jeszcze większe były jego zmartwienia, gdy nie był w biurze. Zdawało mu się wtedy, że widzi, jak zastępca dyrektora, który przecież zawsze czyhał na jego potknięcie, przychodzi od czasu do czasu do jego gabinetu, siada przy jego biurku, przeszukuje papiery, a strony, z którymi K. już od lat był prawie zaprzyjaźniony, przyjmuje sam i odstręcz od niego, ba, może nawet wykrywa błędy, którymi K. czuł się teraz podczas roboty z tysiąca stron zagrożony i których nie mógł już uniknąć.
Prawidłowa odpowiedź to: Franz Kafka: Proces.
Właściwą odpowiedź podało 22 uczniów. Zwycięzcy szóstego tygodnia:
- Amelia Stopyra z klasy IIIB,
- Bartosz Basarab z klasy IIIE,
- Julia Lis z klasy IIA;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ SIÓDMY
– Spodziewam się, że słyszałeś już nowinę, Bazyli? – pytał tego wieczora lord Henryk, gdy Hallward wszedł do gabinetu w Bristolu, gdzie przygotowano nakrycia do obiadu na trzy osoby.
– Nie, Henryku – odparł artysta, oddając kapelusz i płaszcz głęboko kłaniającemu się służącemu. – Co takiego? Spodziewam się, że nic z polityki? To mnie nie zajmuje.
W Izbie Gmin nie ma nikogo, kogo by warto malować, chociaż niejednego przydałoby się wybielić.
– Dorian Gray się zaręczył – rzekł lord Henryk i mówiąc to, patrzył na niego. Hallward zerwał się i zmarszczył brwi.
– Dorian zaręczony! – wykrzyknął. – Niemożliwe!
– Szczera prawda.
– Z kim?
– Z jakąś małą aktorką czy coś podobnego.
– Nie mogę uwierzyć. Dorian jest zbyt wrażliwy.
– Dorian jest zbyt rozsądny, mój drogi Bazyli, aby od czasu do czasu nie zrobić głupstwa.
– Małżeństwo, Henryku, nie jest rzeczą, na którą by można sobie pozwalać od czasu do czasu.
– Chyba w Ameryce – powoli odparł lord Henryk. – Ale nie mówię, że się ożenił. Powiedziałem tylko, że zaręczył się. To duża różnica. Doskonale pamiętam, że jestem żonaty, a zgoła nie przypominam sobie, czy byłem zaręczony. Skłaniałbym się raczej do tego, że nigdy nie byłem narzeczonym.
Prawidłowa odpowiedź to: Oscar Wilde: Portret Doriana Graya.
Właściwą odpowiedź podało 26 uczniów. Zwycięzcy siódmego tygodnia:
- Maria Łojowska z klasy IIIA,
- Dawid Puzio z klasy IIF
- Wiktoria Plata z klasy IIID;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ ÓSMY
Trzy tygodnie minęło od wyjazdu Jeffersona Hope’a i jego towarzyszy z Salt Lake City. Serce Johna Ferriera ściskało się na myśl o powrocie młodzieńca i o bliskiej utracie przybranej córki. Jednakże jej rozpromienione szczęściem oblicze skuteczniej niż wszelkie argumenty sprawiało, iż godził się z danym przyrzeczeniem. W głębi duszy poprzysiągł sobie, iż nic nie zdoła zniewolić go do wydania córki za mormona. Związku takiego nie uważał wcale za małżeństwo, lecz za hańbę i nieszczęście. Jakiekolwiek były jego zapatrywania na zasady mormońskie, na tym jednym punkcie pozostał nieugięty. Nie mógł odezwać się z tym postanowieniem, gdyż w owych czasach wygłoszenie jakiejkolwiek samodzielnej myśli było w krainie świętych rzeczą niebezpieczną.
Tak, niebezpieczną, i to tak dalece, że najpobożniejsi odważali się zaledwie szeptem, z zapartym oddechem, wyrażać swoje zdanie, w obawie, aby z ust ich nie wyszło coś, co zostałoby źle zrozumiane i ściągnęłoby na nich szybką karę. Ofiary prześladowania stały się teraz z kolei same prześladowcami okrutnymi, nieubłaganymi. Ani inkwizycja w Sewilli, ani osławione Vehmgerichty, ani tajne włoskie stowarzyszenia nie uruchomiły groźniejszej działalności niż ta, która rzucała ponury cień na stan Utah. Grozę tej organizacji podwajał fakt, że była niewidzialna i tajemnicza. Wydawała się wszechwiedząca i wszechmogąca, a jednak nikt nigdy nie widział żadnego jej znaku, nie słyszał, aby objawiła się czymkolwiek. Człowiek, który usiłował walczyć przeciw mormońskiemu Kościołowi, znikał i nikt nie wiedział, dokąd się udał ani co się z nim stało. Żona i dzieci czekały nań w domu, lecz ojciec już nie powracał opowiedzieć, co zaszło między nim a jego potajemnymi sędziami. Niebaczne słowo, nierozważny czyn wywoływał unicestwienie, a nikt nigdy nie zdołał przeniknąć tajemnicy tej strasznej potęgi, jaka zawisła nad głowami wszystkich. Nic dziwnego zatem, że ci mężczyźni, zdjęci nieustanną trwogą, nie śmieli nawet w głębi pustyni zwierzać się sobie szeptem z wątpliwości, jakie ich gnębiły.
Prawidłowa odpowiedź to: Arthur Conan Doyle: Studium w szkarłacie.
Właściwą odpowiedź podało 15 uczniów. Zwycięzcy ósmego tygodnia:
- Daria Stachurska z klasy IVB,
- Zuzanna Łysoń z klasy IIB,
- Lena Bedri z klasy IIID;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ DZIEWIĄTY
Niska otomana, do której przykutą zostawiła mnie Bessie i złośliwa Abbot, stała blisko marmurowego kominka. Łóżko wznosiło się przede mną, po prawej stronie umieszczona była wysoka, ciemna szafa, której błyszcząca powierzchnia załamywała odblaski światła, po lewej znajdowały się okna z udrapowanymi tkaninami. Wielkie lustro pomiędzy nimi duplikowało ponury majestat łóżka i pokoju. Nie byłam zupełnie pewna, czy dwie kobiety zamknęły drzwi na klucz, i gdy odważyłam się poruszyć, wstałam i poszłam się przekonać. Niestety, tak – żadne więzienie nie mogło być pewniejsze. Wracając, musiałam przejść obok lustra. Mój wzrok, jakby urzeczony, spoczął na nim bezwiednie. Odbicie powodowało, że wszystko wydawało się zimniejsze niż w rzeczywistości, a dziwna, mała figurka, patrząca stamtąd na mnie, z białą twarzą i białymi rękami – jak plamy w ciemności, z błyszczącymi, wystraszonymi oczami, poruszająca się nieśmiało tam, gdzie wszystko tonęło w nieruchomości, zrobiła na mnie wrażenie prawdziwego ducha. Pomyślałam, że podobna jest do tych zjaw, co to są niby boginkami, a niby chochlikami, które wedle wieczornych opowiadań Bessie wychodzą z odludnych, paprocią zarosłych zakątków wśród wzgórz i jawią się spóźnionym podróżnym. Powróciłam na swoje miejsce. Strach zabobonny już w tej chwili zaczynał mnie ogarniać, ale nie była to jeszcze godzina jego zupełnego zwycięstwa, nadal czułam w sobie ciepłą krew. Nastrój zbuntowanego niewolnika krzepił mnie gorzką mocą. Musiałam wpierw zatamować szybki pęd myśli, biegnącej wstecz, zanim bym się ugięła przed straszną chwilą obecną. Cała brutalna tyrania Johna Reeda, dumna obojętność jego sióstr, odraza ich matki, Sierota, Krzywda stronniczość służby – wszystko to kotłowało się w mojej zaniepokojonej duszy jak brudny osad w zmąconej studni. Dlaczego ja mam zawsze cierpieć, zawsze być upokarzana, zawsze oskarżana, raz na zawsze potępiona? Dlaczego nie mogłam nigdy nikomu dogodzić? Dlaczego daremnie starałam się pozyskać czyjekolwiek względy?
Prawidłowa odpowiedź to: Charlotte Brontë: Dziwne losy Jane Eyre.
Właściwą odpowiedź podało 20 uczniów. Zwycięzcy dziewiątego tygodnia:
- Mateusz Łata z klasy IVD,
- Weronika Kieniuk z klasy IIIB,
- Aleksandra Drobnicka z klasy IA;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ DZIESIĄTY
Mieszkaliśmy przy głównej ulicy dzielnicy willowej Atticus, Jem, ja, no i nasza kucharka Calpurnia. Z ojca byliśmy zadowoleni: bawił się z nami, czytał nam i traktował nas z uprzejmą bezstronnością.
Z Calpurnią było zgoła inaczej. Chuda i koścista, miała krótki wzrok i wiecznie mrużyła oczy; jej dłoń była szeroka jak listwa od łóżka i dwa razy twardsza. Wiecznie wyganiała mnie z kuchni, za każdym razem pytając, dlaczego nie jestem taka grzeczna jak Jem, choć dobrze wiedziała, że on jest starszy; zawsze też wołała mnie do domu, kiedy wcale nie byłam na to gotowa. Toczyłyśmy epickie, ale i jednostronne bitwy. Calpurnia nieodmiennie wygrywała, głównie dlatego, że Atticus brał jej stronę. Była z nami, odkąd urodził się Jem i odkąd sięgałam pamięcią, wyczuwałam jej przytłaczającą obecność.
Nasza matka umarła, gdy miałam dwa lata, nie odczułam więc jej odejścia. Była z Grahamów z Montgomery; Atticus poznał ją, gdy po raz pierwszy wybrano go do stanowego zgromadzenia. Był już mężczyzną w średnim wieku, piętnaście lat starszym od niej. Jem był owocem pierwszego roku ich małżeństwa; cztery lata później ja przyszłam na świat, a dwa lata po tym nasza matka umarła nagle na zawał. Podobno to rodzinna przypadłość Grahamów. Nie tęskniłam za nią, ale mam wrażenie, że Jem tak. Pamiętał ją wyraźnie i czasem w samym środku gry wzdychał przeciągle i odchodził, by bawić się samotnie za garażem. Wiedziałam, że gdy jest w takim nastroju, lepiej go nie nagabywać.
Gdy miałam prawie sześć lat, a Jem prawie dziesięć, granice naszego letniego terytorium (w zasięgu głosu Calpurnii) wyznaczały dom pani Henry Lafayette Dubose, stojący dwie posesje na północ od naszego, oraz dom Radleyów, o trzy posesje na południe. Nigdy nas nie kusiło, by je przekraczać. Mieszkańcem domu Radleyów była nieznana istota, a sam jej opis wystarczał, byśmy całymi dniami byli anielsko grzeczni; pani Dubose była zaś istną diablicą.
Właśnie tamtego lata przyjechał do nas Dill.
Prawidłowa odpowiedź to: Harper Lee: Zabić drozda.
Właściwą odpowiedź podało 23 uczniów. Zwycięzcy dziesiątego tygodnia:
- Oliwier Bulanda z klasy IIE,
- Aleksandra Styczyńska z klasy IIIB,
- Jakub Nyklewicz z klasy IIA;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ JEDENASTY
Scrooge obudził się wśród głośnego chrapania i natychmiast usiadł na łóżku, aby pozbierać myśli. Tym razem nikt nie potrzebował mówić mu, że jest właśnie godzina pierwsza. Czuł, że obudził się o właściwej porze i w tym wyraźnym celu, aby odbyć konferencję z drugim gościem, przysłanym mu przez Jakuba Marleya. Na myśl jednak, że któraś z kotar jego łóżka mogłaby zostać odsunięta przez nowe widmo, niemiły dreszcz przebiegł jego członki, sam przeto własnymi rękami rozsunął kotary. Potem znów się położył i postanowił dokładnie uważać na wszystko. Chciał bowiem pierwszy odezwać się do ducha w chwili jego zjawienia się, nie życzył sobie być zaskoczonym niespodziewanie ani przerażonym. Ludzie szczególnej odwagi, którzy utrzymują, że mogą znieść wszelkie wrażenia, nigdy zimnej krwi nie tracąc, zwykle mówią o sobie: „Zdolni jesteśmy do wszystkiego: od zjadania chleba aż do połykania ludzi!” Między tymi dwiema ostatecznościami znajduje się niewątpliwie szerokie pole do popisu. Nie pragnę bynajmniej w Scrooge’u przedstawić takiego samochwały, mogę was jednak zapewnić, że był on przygotowany istotnie na cały szereg nadzwyczajnych zjawisk i wmawiał w siebie, że teraz już chyba nic nie może go wprawić w zdumienie, zaczynając od kolebki dziecka, a kończąc na olbrzymim nosorożcu.
Właśnie dlatego, że był na wszystko przygotowany, nie spodziewał się wcale, że na razie nic nadzwyczajnego nie zobaczy. Gdy przeto zegar wybił pierwszą, a nie zjawił się nikt, uczuł lodowate zimno, a ciało jego przebiegły dreszcze.
Prawidłowa odpowiedź to: Charles Dickens: Opowieść wigilijna.
Właściwą odpowiedź podało 31 uczniów. Zwycięzcy jedenastego tygodnia:
- Michał Madej z klasy IVD,
- Kacper Wnuk z klasy IA,
- Franciszek Kornaś z klasy IID;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ DWUNASTY
Zasnął natychmiast i tak mocno, że gdy się pod wieczór ocknął wśród szarej godziny – nie mógł się zorientować, czy jest to wciąż jeszcze półmrok świtu, czy już pora zmierzchu. Przez chwilę leżał bez ruchu, odurzony tępym znużeniem, i nim się zdążył z tego zamroczenia rozbudzić, usnął z powrotem, prawie natychmiast odnajdując wśród głębokiego snu niesłychanie ostrą i naglącą świadomość, że nie śpi i nie jest w celi sam. Nie otworzył jednak oczu. Wiedział, że to, co się ma stać – stać się musi, wolał wszakże tę nieuniknioną, choć jeszcze niewiadomą konieczność odsunąć o parę chwil obronnego skupienia. „Nie wolno mi się bać” – pomyślał, lecz równocześnie czuł, że strach jak gdyby czekał tylko na nazwanie i wywołanie, przyśpiesza mu bicie serca i na skronie i na wargi kładzie przenikliwy chłód. „Nie, nie, tylko nie to!” – powiedział na głos i otworzył oczy.
Pośrodku celi stał padre Torquemada. Było ciemno, lecz noc za oknem wydawała się nieomal jasna, jak gdyby objęta poświatą ogromnego pożaru. „Skąd to światło?” – pomyślał. Nigdy jeszcze nie widział jasności równie zimnej i martwej. Podniósł się.
– Przyszedłeś, panie? – powiedział po prostu.
Istotnie, jeśli odczuwał w tej chwili zdziwienie, to jedynie z tego względu, że żadnego zdziwienia nie doznał.
– Jak widzisz – rzekł Torquemada. – Przecież ci powiedziałem, że każdy człowiek jest równocześnie panem i sługą swego losu.
– Mnie to, panie, mówiłeś? – zdziwił się Diego. – Kiedy?
– Już nie pamiętasz?
Diego podniósł dłoń do czoła.
– Tak, coś sobie przypominam. I dlatego przyszedłeś? Nie rozumiem cię, panie. Nie jesteś mną, mój los nie jest twoim.
– Tak sądzisz, mój synu? Czyżbyś się zatem pomylił mówiąc, że znasz mnie bardzo dawno?
– Nie, panie, nie pomyliłem się. Istotnie znam cię, od kiedy sięgam pamięcią.
Prawidłowa odpowiedź to: Jerzy Andrzejewski: Ciemności kryją ziemię.
Właściwą odpowiedź podało 15 uczniów. Zwycięzcy dwunastego tygodnia:
- Julia Oleksyszyn z klasy IIID,
- Klaudia Lis z klasy IID,
- Dawid Hercuń z klasy IIC;
CYTAT TYGODNIA – TYDZIEŃ TRZYNASTY
Plaża była niedaleko przystanku autobusowego. Trzeba było jednak minąć małe płaskowzgórze, które wznosiło się nad morzem opadając ku plaży. Pokrywały je żółtawe kamienie i złotogłów, całkiem biały na tle mocnego już błękitu nieba. Maria strząsała płatki uderzeniami swej ceratowej torby; bawiło ją to. Szliśmy wśród rzędów małych domków o zielonych lub białych parkanach, niektóre z nich kryły się wraz z werandami pod tamaryszkiem, inne stały nagie wśród skał. Nim doszło się do skraju płaskowzgórza, widać już było nieruchome morze, a dalej przylądek ospały i masywny pośród przejrzystej wody. Stłumiony odgłos motoru przypłynął aż ku nam, spokojnym, cichym powietrzem. Zobaczyliśmy, bardzo daleko, rybacką łódź; sunęła niedostrzegalnie po lśniącym morzu. Maria zerwała kilka skalnych irysów. Ze stoku, który schodził ku morzu, dostrzegliśmy, że kilka osób już się kąpie. Przyjaciel Rajmunda mieszkał w małym drewnianym domku na skraju plaży. Domek stał przywarty do skały, a podpierające go na przodzie słupy zanurzały się w wodzie. Rajmund przedstawił nas. Jego przyjaciel nazywał się Masson. To był ogromny facet; szeroki w pasie i barach, miał małą, okrąglutką żonę, o paryskim akcencie. Od razu powiedział, żebyśmy się czuli jak u siebie i że ma smażoną rybę, którą akurat złowił dziś rano. Powiedziałem mu, jak ogromnie podoba mi się jego domek.
Prawidłowa odpowiedź to: Albert Camus: Obcy.
Właściwą odpowiedź podało 20 uczniów. Zwycięzcy trzynastego tygodnia:
- Julia Dwornik z klasy IB,
- Maja Pasternak z klasy IIIA,
- Ewa Kałuża z klasy IVD;
Zwycięzcom serdecznie gratuluję! Gratuluję również wszystkim 90 uczestnikom akcji czytelniczej!
Niżej prezentuję nazwiska wszystkich uczestników I tury tegorocznej, V edycji akcji CYTAT TYGODNIA:
Klasa IA:
Julia Adamczyk, Aleksandra Drobnicka, Gabriela Rozmis, Tymoteusz Skonieczny, Karol Wereśniak, Kacper Wnuk, Wojciech Zych;
Klasa IB:
Julia Dwornik, Zuzanna Iżyniec, Marcin Kałużyński, Antoni Kędzior, Jakub Kołodziejski, Jan Kornaś, Marcin Kowalicki, Lena Krajewska, Tymon Krehut, Łukasz Sobecki, Radosław Świdziński
Klasa IIA:
Filip Bazylak, Zofia Janik, Julia Kaleta, Maja Klimczak, Aleksandra Krajewska, Julia Lis, Jakub Nyklewicz, Maria Świdzińska, Martyna Tandereszczak;
Klasa IIB:
Milena Adamczak, Franciszek Gruszka, Krzysztof Jakimiszyn, Zuzanna Łysoń, Natalia Souke, Karolina Wasilewska, Aleksandra Wnęk;
Klasa IIC:
Gabriela Ciapka, Dawid Hercuń, Julia Miklaszewska, Amelia Rapacz, Łukasz Rossa, Oliwia Wysocka;
Klasa IID:
Franciszek Kornaś, Klaudia Lis, Dominika Mazur;
Klasa IIE:
Oliwier Bulanda, Hanna Kostyra, Julia Piątek, Hubert Ptak;
Klasa IIF:
Oliwia Gustaw, Nikola Olejnik, Oliwia Podkówka, Dawid Puzio, Julia Sawicz, Katarzyna Sypniewska;
Klasa IIIA:
Julia Kawa, Dominika Krupa, Maria Łojowska, Anna Moczulewska, Maja Pasternak, Aleksandra Rydz, Sandra Wenc;
Klasa IIIB:
Weronika Kieniuk, Hanna Krzywonos, Katarzyna Łazarz, Maja Mazur, Amelia Stopyra, Aleksandra Styczyńska;
Klasa IIIC:
Nadia Nowaczewska;
Klasa IIID:
Lena Bedri, Adrianna Cabaj, Emilia Hołowacz, Alicja Obrzut, Julia Oleksyszyn, Wiktoria Plata;
Klasa IIIE:
Bartosz Basarab, Oliwia Owczarczyk;
Klasa IVA:
Oliwia Białokryty, Maja Bulanda, Jakub Kazieńko, Oliwia Wijaszka;
Klasa IVB:
Daria Stachurska, Julia Tokarska, Oliwia Zawierucha;
Klasa IVC:
Hubert Koszyk;
Klasa IVD:
Kamil Bulanda, Ewa Kałuża, Kalina Krawczyk, Mateusz Łata, Michał Madej, Kacper Olinkiewicz, Alicja Rozmis;
Wszystkim uczestnikom akcji CYTAT TYGODNIA jeszcze raz serdecznie dziękuję za promowanie czytania i książek. Akcja nie kończy się. Zapraszam ponownie do zabawy! II tura tegorocznej, V edycji akcji CYTAT TYGODNIA – już w lutym 2025r.
Będzie również nowa akcja czytelnicza: ZŁOTE MYŚLI czyli zgadnij, kto to powiedział, do udziału w której także zapraszam.
Agnieszka Felka
PS. Przypominam i zachęcam do udziału w innych akcjach stale prowadzonych w bibliotece: NOWE ŻYCIE KSIĄŻEK – w ramach której można przekazać książki w darze dla naszej biblioteki oraz KSIĄŻKOWY SECOND-HAND czyli KIERMASZ KSIĄŻKI UŻYWANEJ. Każda złotówka uzyskana ze sprzedaży książek na kiermaszu zostanie, tak jak dotychczas, przeznaczona na zakup nowych książek do biblioteki.
Zachęcam także do samodzielnego wyszukiwania książek – bezpośrednio w bibliotece oraz w katalogach zbiorów naszej biblioteki. Katalogi znajdują się na stronie: www.zabkowicesl-lo.sowa.pl lub dostęp ze strony szkoły (zakładka BIBLIOTEKA – KATALOGI ZBIORÓW).